BabyBjorn Active



Strzelecki World Odyssey - Tasmania 2008 - Dziennik podróży

W poszukiwaniu diabła tasmańskiego.

Trasa Tasmania 2008Tasmania stała się kolejnym celem niekończącej się Przygody, jaką od kilku lat jest dla nas przemierzanie świata śladami wybitnego podróżnika Pawła Edmunda Strzeleckiego.  Wcześniej zwiedziliśmy już Australię, Amerykę Północną (USA i Kanadę), Kostarykę oraz Amerykę Południową (Ekwador, Peru, Boliwię i Chile). Podróż do Tasmanii była po Australii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Ameryce Południowej kolejną naszą wyprawą śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego wpisaną w wieloletni projekt podróżniczy Strzelecki World Odyssey. Zafascynowani osiągnięciami i osobowością tego podróżnika, a zarazem dalekiego przodka z linii Oksza Strzeleckich, wędrujemy po świecie poznając miejsca, do których on docierał blisko 170 lat temu. Mimo wszystkich ułatwień w podróżowaniu, które towarzyszą współczesnym nam czasom, wciąż w zdumienie i podziw wprawia nas to, co czynił jako podróżnik Strzelecki. Tasmania, dosyć dzika i trudna miejscami do przebycia wyspa, uświadomiła nam najpełniej, jakich trudności na drodze mógł doświadczyć Strzelecki. Przebyć pieszo przylądek Portland, gdzie w  znacznej odległości nie ma żadnej osady ludzkiej, a w gęstym buszu zetknąć się można z diabłami tasmańskimi? Doświadczyliśmy na własnej skórze, że istnieją takie miejsca na Tasmanii, gdzie naprawdę diabeł mówi dobranoc - są to zakątki trudne do zdobycia, znajdujące się niemalże na końcu świata. Takie właśnie tereny przemierzaliśmy, kierując się opisami trasy przebytej przez Strzeleckiego, który wiele lat temu przechodził tędy pieszo z dwoma towarzyszami i dwoma jucznymi końmi. "The Times" z 30 marca 1841 r. tak opisuje Strzeleckiego: ".Hrabia jest niezmordowanym badaczem i nie cofa się przed żadnymi trudnościami. Przeszedł pieszo całą Ziemię Van Diemena. Wystarcza mu trochę chleba i wody, a poza tym zdaje się na los szczęścia. Tylko wielka siła ducha może sprostać takim trudom, sama siła fizyczna tu nie wystarczy". Niestety nasza podróż nie miała tak heroicznego wydźwięku, ponieważ wody nam nie brakowało, a samochód terenowy ułatwiał przemieszczanie się po trudnych nawet terenach. Ale najważniejsza była pasja, która towarzyszyła nam podczas całej wyprawy.

Termin wyjazdu: 31 marca - 16 kwietnia 2008

Wiza: nie ma żadnych problemów z otrzymaniem wizy australijskiej - wniosek można złożyć przez Internet, procedura trwa do 3 tygodni, a sama wiza jest bezpłatna.

Waluta: 1 AUD $ = 0,90 USD = 2 PLN = 0,60 EUR; w większości korzystaliśmy z płatności kartą VISA, natomiast w dolary australijskie zaopatrzyliśmy się

Przelot:  Poznań - Berlin - Frankfurt - Singapur - Sydney

Bilety lotnicze kupiliśmy przez Biuro Podróży ERCOM na trasę: Frankfurt - Sydney za 3.954 zł ( w tym powrotne). Trzy tygodnie przed wylotem z Polski zarezerwowaliśmy też przez Internet (www.skyscanne.pl) bilety na Tasmanię z Sydney do Launceston za 164 AUD $/os. - w jedną stronę linii Virgin Blue, a w powrotną Jetstar.

Z Berlina wylecieliśmy do Frankfurtu Lufthansą 30 marca o 21:25 (przylot o 22:35). We Frankfurcie sprawdzono w moim bagażu podręcznym słodycze, czy nie zawierają heroiny. O godz. 23:55 zostaliśmy usadowieni w samolocie australijskich linii Quantas Airways zmierzaliśmy do Singapuru (11 godzin lotu).  O 18:00 tamtejszego czasu (po przesunięciu czasowym) wylądowaliśmy w Singapurze, a o 19:50 mieliśmy wylot do Sydney (kolejne 10 godzin lotu).
W Australii wylądowaliśmy w Prima Aprilis 1 kwietnia o godz. 6:10. W Sydney przetrzepano nam plecaki i namiot, czy nie znajdują się w nim śladowe ilości ziemi. Z radością powitaliśmy Sydney i poczuliśmy od razu ten australijski luz, który przejawia się m.in. w sportowym stylu  - surfingowych spodenkach i japonkach, deskach na plecach, tak jakby wszyscy zamierzali zaraz iść na plażę. Korzystając na lotnisku z bezpłatnego Internetu poinformowaliśmy rodzinę i znajomych o szczęśliwym locie. Kupiliśmy też kartę telefoniczną za 5 AUD $ i zadzwoniliśmy do przyjaciół, u których zatrzymaliśmy się na 1 dzień, żeby zregenerować siły przed dalszym lotem na Tasmanię. Ten dzień poświęciliśmy na odpoczynek i spacery nad oceanem. Wieczorem z Romą i Kacprem zjedliśmy kolację w tajskiej knajpce  - spodobał nam się tamtejszy zwyczaj przynoszenia własnego alkoholu do lokalu. Zamówiliśmy seafood, wołowinę i kurczaka z warzywami w kokosowym sosie (jedna porcja - naprawdę duża - ok. 10 AUD $). Spróbowaliśmy też herbaty ze słodkiego chińskiego ziemniaka z kokosowymi żelkami - pycha! Na koniec spacer pod pięknie oświetloną operą.

2 kwietnia
ArtHouseO 8:50 wylecieliśmy liniami Virginblue do Launceston - lot trwał 1,5 h. Przed wejściem na lotnisko nasze bagaże zamiast skanera zostały obwąchane przez psa, czy nie przewozimy żadnych owoców, roślin, warzyw. Zamierzaliśmy podjechać do centrum shuttle busem (12$/os.), ale nam zwiał, a na następny trzeba było czekać aż 2 godziny. Po małym lotnisku błąkało się zaledwie kilku podróżnych. Tasmania nie powitała nas gościnnym klimatem - szalejący wiatr, zimnica i deszcz zweryfikowała nasze wyobrażenia o tej australijskiej wyspie. Po godzinie stania w tych niesprzyjających okolicznościach złapaliśmy w końcu stopa - John podwiózł nas do centrum informacji turystycznej, gdzie dowiedzieliśmy się , że w Launceston są tylko 3 hostele dla backpackersów, a na dodatek dwa z nich są całkowicie zajęte (m.in. Launceston Backpackers, 103 Canning Street; 50 AUD $/dwójka). Pozostał nam więc niestety najdroższy z nich - Art. House (65 AUD $ dwójka za dobę - bez śniadania; 20 Lindsay Street; www.arthousehostel.com.au). Doczołgaliśmy się do niego pokonując kilka kilometrów w strugach deszczu, ni to przeklinając na warunki pogodowe, ni śmiejąc się ze tej włóczęgi, głodni niemiłosiernie i zmęczeni jeszcze dochodzeniem do siebie po 24 godzinnym locie z Polski, lekko przytłoczeni fatalną pogodą, która tak bardzo nas zaskoczyła na Tasmanii. Wybierając się tutaj w kwietniu (na początku tamtejszej jesieni) trzeba pamiętać o ciepłych rzeczach. Na niepogodę i zmęczenie najlepszy okazał się sen.

3 kwietnia
Nareszcie słońce! Piękny poranek i smaczne śniadanie - tost z kurczakiem, pomidorem i serem (4,5 AUD $) oraz kawa (3 AUD $). Dzisiaj dzień przeznaczony na rozpoznanie terenu. Najpierw ruszyliśmy do Domu Polskiego im. T. Kościuszki - budynek co prawda sprawiał wrażenie niezamieszkałego, ale spróbowaliśmy zasięgnąć tu języka odnośnie materiałów o Pawle Edmundzie Strzeleckim. Niestety bezskutecznie. Podróż śladami słynnego podróżnika zaczęliśmy od Launceston, ponieważ w tym właśnie mieście zatrzymał się Strzelecki 24 lipca 1840 roku i od niego rozpoczął swoje badania. Na Tasmanię przybył, żeby kontynuować badania i przeprowadzać swoje obserwacje naukowe z dziedziny geologii, minerologii, botaniki, zoologii i klimatologii wyspy, na farmach dokonywać analiz chemicznych gleby. Miał dużo szczęścia, ponieważ ówczesnym gubernatorem tej wyspy był admirał John Franklin, który popierał rozwój kultury i nauki, sam był odkrywcą, wsławionym podróżami do Arktyki. Zapewnił on Strzeleckiemu wsparcie w badaniach, służąc dobrymi radami w planowaniu eksploracji Tasmanii i przesyłaniem listów polecających do osadników, zapewniających Strzeleckiemu pomoc. Franklin znalazł ponadto w Strzeleckim człowieka, który mu pod każdym względem odpowiadał i wkrótce zaczął go uważać za jednego ze swoich najdroższych i najbardziej zaufanych przyjaciół. Strzelecki również wdał się w łaski Jane Franklin, która mając szerokie horyzonty, szczególnie ceniła długie konwersacje z hrabią Streleski (jak też na niego mówiono na Antypodach).

LauncestonZawartość informacji o Strzeleckim w bibliotece stanowej w Launceston przeszła nasze oczekiwania. Okazało się, że na Tasmanii jest to podróżnik znany i bardzo ceniony. Znaleźliśmy aż 7 książek o Strzeleckim. Natknęliśmy się tutaj także na gablotę upamiętniającą osiągnięcia naszego podróżnika, w której znalazło się m.in. jego największe dzieło naukowe, pierwsze wydanie z 1845 r. Launceston"Physical Description of New South Wales and van Diemen's Land" z dedykacją samego autora, będące rezultatem badań naukowych Strzeleckiego na Tasmanii. W książce tej Strzelecki jako pierwszy opublikował systematyczne sprawozdanie ze studiów naukowych na Tasmanii. Stała się ona klasyczną pozycją i ważnym dziełem w zakresie geografii i geologii Tasmanii. Uprzejmy bibliotekarz pozwolił nam ją dokładnie przejrzeć. Zebraliśmy wszelkie materiały o podróżach Strzeleckiego po Tasmanii wzbudzając jednocześnie dużą sensację i poruszenie wśród pracowników biblioteki, ciekawych naszej wyprawy.

Po kilku godzinach szperania w książkach z burczącymi brzuchami poszliśmy na obiad do największej licencjowanej rybnej restauracji (przy 30 Seaport Boulevard) - zamówiliśmy oczywiście Fish & Chips z lampką pysznego lokalnego wina - sweet riesling tasm. (co nas wyniosło ok. 40 AUD $). Wpadliśmy też do marketu COLES kupić co nieco do jedzenia na jutrzejszą podróż. Oto ceny przykładowych produktów:
Chleb: 2,28 - 2,98 AUD $ ; mleko 1,33 AUD $/600ml; owoce: jabłka 2,50 - 3,50 - a nawet 4,48 AUD $ /kg (w zależności od gatunku); banany 2,48 AUD $ /kg (ale są też tzw. fresh produce - Lady Finger Bananas za 8,98 AUD $/kg); kokos 1,98 AUD $/szt.; papaya 4,98 AUD $/kg; persimmons 1,98 AUD $/szt.; ananas 3,98 AUD $/szt.; melon miodowy, rock melon 3,98 AUD $/szt.; pomarańcze - australijskie 2,48 AUD $/kg, amerykańskie - 3,98 AUD $/kg; mandarynki 6,98 AUD $/kg (USA); cytryny 3,68 AUD $/kg; śliwki 2,98 - 3,48 AUD $/kg; gruszki 1,99 - 3,28 AUD $/kg; winogrono 4,48 AUD $/kg; arbuz 1,98 AUD $/kg; warzywa: ogórek długi, sałata 2,48 AUD $/szt.; papryka czerwona 5,98 AUD $/kg; papryka zielona 4,98 AUD $/kg; papryka żółta 8,98 AUD $/kg; szpinak 2,48 AUD $/10 dkg; brokuły 3,48 AUD $/kg; kalafior 2,68 AUD $/szt.; avocado 5,48 AUD $/4 szt. lub 1,45 AUD $/szt.; pomidory 6,98 AUD $/kg; ziemniaki w zależności od odmiany - Seymour Gold Potatoes 2,48 AUD $/kg, Brushed Potatoes 1,80 AUD $/kg, Desiree Potatoes i Pink Eye Potatoes 2,38 AUD $/kg, Washed Potatoes 2,48 AUD $/kg, Potatoes Sweet Gold 3,48 AUD $/kg; marchewka 1,48 - 1,75 AUD $/kg; cebula 1,98 AUD $/kg; czosnek 11,98 AUD $/kg. Ceny w sieci IGA: szynka 0,94 AUD $/2 ogromne plastry; jogurt 3,25 AUD $/2 opak.; sok pomarańczowy 5,65 AUD $/2 l.

PughPo południu dalej studiowaliśmy, bo następnego dnia zamierzaliśmy ruszyć już w pełni przygotowani trasą śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego. Wieczorem zwiedziliśmy centrum Launceston. Dotarliśmy m.in. pod dom z 1842 roku należący wówczas do znanego doktora Wlliama Russa Pugh (pierwszego na Tasmanii anestezjologa), który w nim mieszkał i prowadził swoje laboratorium. Udostępnił on Strzeleckiemu pracownię, gdzie były doskonałe warunki do spokojnej pracy. Tutaj polski podróżnik spędził Pugh czas na intensywnej pracy naukowej, przygotowując mapę i różne publikacje, dokonując analiz przywiezionych próbek, biorąc udział w życiu publicznym wyspy, korespondując z Franklinem. W parku postawiona jest rzeźba dr. Pugha.Trafiliśmy też pod budynek, gdzie kiedyś mieścił się szpital, w którym dr Pugh przeprowadził pierwszą operację anestezjologiczną. Obecnie jest w nim restauracja ze szlachetnymi gatunkami win. O godz. 18.00 zamykane są w Launceston wszystkie sklepy, miasteczko pustoszeje i całkowicie zamiera. Nie dostrzegliśmy wieczorem żadnych oznak życia towarzyskiego na mieście - totalna cisza i stagnacja.

4 kwietnia
O godz. 6:00 pobudka, kąpiel, śniadanie złożone z owoców, kawa z tostem na mieście i.wyprawa do biblioteki w celu ostatecznego zebrania materiałów o Strzeleckim. Przed południem biegaliśmy po mieście w poszukiwaniu wiarygodnej i atrakcyjnej cenowo wypożyczalni samochodów. Zainteresowani byliśmy wynajęciem najchętniej jeepa. Sprawdziliśmy oferty najpopularniejszych wypożyczalni:

Bargain Car Rentals - www.bargaincarrentals.com.au (Hobart, 173 Harrington St, Tel. 63394306; Launceston, Car Richard St & Airport Rd;  Devonport, 25 Murray St, East Devonport 0447689685) - wypożyczają campervany i samochody osobowe;
EUROPCAR - www.europcar.com.au (Launceston, 112 George St.) - cena: na 11 dni wypożyczenie Nissan X-Trail = 780 AUD $ bez ubezpieczenia, 861 AUD $ z ubezpieczeniem (szyba, lampy, opony);
HERTZ - www.autorent.com.au (Launceston, 58 Paterson St.) - cena: 11 dni za samochód terenowy SUV 802 AUD $ bez ubezpieczenia;
FREEDOM RENT A CAR - www.freedomrentacar.com.au      

AutoZe względu na zaplanowaną trasę podróży, która obejmowała także bezdroża i dzikie tasmańskie zakątki, zdecydowaliśmy się na samochód terenowy Nissan X-Trail. W Europcar udało nam się wynegocjować cenę do 758 AUD $ za 11 dni (wariant bez ubezpieczenia - Tasmania jest raczej bezpieczna, więc stwierdziliśmy,Auto że nie warto przepłacać). Byliśmy bardzo zadowoleni z tego wyboru, ponieważ samochód był wygodny, pakowny, sprawdził się w każdych warunkach, a dodatek jego tył jest na tyle obszerny, że można w nim bez problemu przenocować. Z tej ostatniej opcji kilka razy skorzystaliśmy, gdy znajdowaliśmy się w mało ucywilizowanym miejscu lub też, gdy ceny noclegów przewyższały nasz budżet. Średnia cena noclegów wynosiła ok. 65 - 70 AUD $/ za dwójkę, niemniej zawsze korzystaliśmy z najtańszych opcji mocno pertraktując warunki cenowe.

TamarJak tylko wypożyczyliśmy samochód przeanalizowaliśmy trasę i ruszyliśmy na północ w kierunku George Town wzdłuż rzeki Tamar mijając po drodze plantacje winogron, farmy owocowe i lawendowe, wtapiając się wzrokiem w ogromną zieloną przestrzeń. Wędrówkę po Tasmanii rozpoczęliśmy podobnie jak Strzelecki od części północno- wschodniej. Przejechaliśmy George Town i dotarliśmy nad Cieśninę Bassa pod latarnię morską w Low Head, którą gdzie trafił także Strzelecki. Niedaleko tej latarni w towarzystwie przemykających stad małych pingwinków przenocowaliśmy w samochodzie.

5 kwietnia
KonieRankiem skoczyliśmy na "pingwinią" plażę, a potem na śniadanie nad piękną zatoczką. Dalej kierowaliśmy się w stronę Beechford, żeby zobaczyć Stony Head, ale niestety droga była nieprzejezdna ze względu na militarne jednostki znajdujące się w tych okolicach.
Lawendowe lodyJechaliśmy wzdłuż północnego wybrzeża rzadko uczęszczanymi drogami mijając miejscowość Pipers River i niedaleko Nabowla zatrzymując się na farmie lawendowej Bridestowe założonej w 1922r. Żałowaliśmy, że nie ujrzeliśmy jej w pełnym rozkwicie, spóźniliśmy się o 3 miesiące... Najlepszym sezonem na jej zwiedzanie jest grudzień - styczeń, wtedy to fioletowe, pachnące pola rozciągają się aż po horyzont. Skusiliśmy się za to na lody lawendowe (jedna gałka jest ogromna, więc więcej nie warto zamawiać).

Mt HorrorDalej minęliśmy na Scottsdale, aż w końcu trafiliśmy na główny punkt naszej dzisiejszej trasy - Mount Horror  (676 m n.p.m.)- górę o mocno niepokojącym charakterze, na którą wspiął się Strzelecki, by zmierzyć jej wysokość. Krew w żyłach zamierała, gdy w drodze na szczyt mijaliśmy tabliczki informacyjne z nazwą góry storpedowane serią strzałów z dubeltówki. Po takim widoku zawahaliśmy się trochę, czy wspinać się na ten Horror. Na dodatek - jak się dowiedzieliśmy od jedynego mieszkańca tej okolicy, starego Anglika - z górą Horror wiąże się niechlubna historia - podobno ze skał na szczycie koloniści zrzucali w przepaść Aborygenów. Mimo wszystkoBlue Lake podjęliśmy się zdobycia tej góry (porośniętej wysokopiennymi paprociami) i warto było, bo dzięki uprzejmości strażnika notującego zmiany klimatyczne z wieży obserwacyjnej na szczycie (poniekąd był to dziwny, mocno zarośnięty typ, unikający raczej kontaktów z ludźmi - stąd pewnie tak oryginalne miejsce pracy sobie wybrał.), zobaczyliśmy wspaniałą panoramę na wszystkie inne najbliższe wzniesienia, które zdobywał Strzelecki. Na kolejną górę Mt Cameron (551 m n.p.m.) zmierzoną przez Strzeleckiego nie zdążyliśmy się już wdrapać, bo było późno, a trasa zajęłaby nam przynajmniej 2 godziny. Niedaleko miejscowości South Mt Cameron trafiliśmy na Blue Lake - jedno z kilku jezior w pn.- wsch.Tasmanii utworzonych przez zalanie kopalni odkrywkowej aluwialnej cyny. Cechuje go niesamowity lazurowy odcień wody.

W niedalekim Gladstone zatrzymaliśmy się na nocleg, ponieważ była to właściwie ostatnia "większa" miejscowość przed terenami Przylądka Portland. Większa, czyli składająca się z kilkunastu domów po obu stronach ulicy oraz przydrożnego hoteliku, mocno obleganego przez autochtonów raczących się piwem i oglądających zbiorowo wyścigi konne, budzące tutaj nie lada emocje. Gdy tylko pojawiliśmy się w progach pubu wzbudziliśmy niemałą sensację wśród miejscowych "chłopaków". Lekko podpity właściciel hotelu najwidoczniej nie gościł od dawien dawna nikogo w swoich pokojach, bo bez wahania przystał na naszą prośbę skorzystania z pokoju jednoosobowego w cenie 40 AUD $ (zapewniliśmy go, że.zmieścimy się w jednym łóżku i to dla nas żaden problem; dwójka była za 50 AUD $) - na dodatek śniadanie było wliczone w cenę; właściciel pokazał nam pełną lodówkę, że możemy z niej spokojnie korzystać i przygotować sobie śniadanie. Po kolacji - wypadało u niego coś zamówić skoro tak rzadko gościł przyjezdnych - zagraliśmy w bilarda i pospacerowaliśmy po tej jednej biednej ulicy. Wracając dopadło nas przed pubem kilku lokalnych chłopaków, którzy ciekawych skąd jesteśmy i co tutaj robimy. Ciężko było zrozumieć ich angielski ze względu na osobliwy akcent - najwyraźniej mówili lokalną gwarą. Klimat knajpy i hoteliku był naprawdę wyjątkowy, wręcz filmowy.

6 kwietnia
PortlandKiedy wstaliśmy w hotelu nie było żywej duszy. Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w trasę - w dzikie tasmańskie zakątki. Podróż na Przylądek Portland bitą, nieuczęszczaną drogą, pośród sięgającego horyzont buszu, był prawdziwą przeprawą uświadamiającą nam trud, jaki włożył w pokonanie tej trasy Paweł Edmund. Podróżował pieszo z dwoma towarzyszami i koniem objuczonym bagażami. Warto było przedrzeć się przez te tereny, żeby ze wzgórza zobaczyć tę zieloną niezmierzoną pustkę, a za nią w tle błękit Cieśniny Bassa.

Eddystone W drodze przemykały w zaroślach gdzieniegdzie diabły tasmańskie, którym najczęściej można było się przyjrzeć w nieciekawych okolicznościach, bo podczas konsumpcji walabich trucheł. Nieprzyjemny to widok. Co ciekawe, nieliczni Aborygeni zamieszkujący Tasmanię, celowo rzucają padlinę nieopodal swoich domostw, chcąc tym sposobem zaznaczyć swoje terytorium, co zniechęca obcych do zapuszczania się w niegościnne i mrożące krew w żyłach rejony. Takim demonicznym miejscem była latarnia w Eddystone w Parku Narodowym Mount William, dokąd skierowaliśmy się po opuszczeniu rejonów Cape Portland.

St Helens Stąd już blisko było do znanej Zatoki Ogni (Bay of Fires), jednak, żeby do niej dojechać trzeba było najpierw zahaczyć o St Helens - miasteczko nad wyraz spokojne wczesną porą jesienną, jakby zupełnie uśpione po letnim turystycznym przesileniu. Wieczorem trudno było nawet znaleźć jakąś knajpę na kolację. Wylądowaliśmy w końcu w jedynej czynnej pizzerii. W St Helens zatrzymaliśmy się na nocleg, lokując się w 12-os. dormitorium (22 AUD $/os.;  St Helens Backpackers Hostel, 9 Cecilia Street).

7 kwietnia
GardensRankiem narobiliśmy zamieszania jako jedni z pierwszych rannych ptaszków, bo w ogólnie dostępnej kuchni spaliły nam się lekko (!) grzanki i niespodziewanie włączył się alarm, ale z taką mocą, że umarłego by zbudził. Nic dziwnego, że zaraz pojawiły się w kuchni przerażone, wyrwane ze snu twarze, zupełnie zdezorientowane. Przez chwilę walczyliśmy z wygaszeniem alarmu. Przyspieszyliśmy nieco nasze śniadaniowe tempo, żeby uniknąć konfrontacji z innymi mieszkańcami hotelu i najszybciej jak mogliśmy opuściliśmy St. Helens. Minęliśmy miejscowość The Gardens, oczekując otwarcia pierwszej kafeterii, po czym dojechaliśmy nad słynne wybrzeże Bay of Fires, które rzeczywiście zachwyca zdumiewającą szerokością oraz fakturą układających się z piaski płomieni ognia. Przy czym jest to teren dziki, objęty ochroną, gdzie można cieszyć się samotnością plażowania na przestrzeni 20 km. Cisza, którą przedziera szum wiatru, przelatujące ptaki i wielka przestrzeń.

Gardens Gardens Gardens

Strzelecki wędrował trasą obejmującą George Town i przylądek Portland, krainę wzdłuż rzek George, South i Noth Esk oraz jedne z najwyższych szczytów Tasmanii - Ben Nevis i Ben Lomond. Z okolic St. Helens, kierując się śladami Strzeleckiego, z wybrzeża przenieśliśmy się w przejezdne tylko samochodem 4W lesiste rejony, przeprawiając się - podobnie jak podróżnik - przez rzekę Scamander.  Tylko dzięki zdobyczom techniki, czyli nawigacji GPS, ustaliliśmy położenie tej rzeki w lesie.

Scamander Scamander Scamander

Naszym celem było dotarcie pod jedne z najwyższych szczytów Tasmanii - Ben Nevis i Ben Lomond. Pierwszy z nich, osnuty we mgle, pozostał dla nas niestety niezdobyty, pomimo podjętych prób znalezienia drogi na szczyt. Niesprzyjająca pogoda uniemożliwiła nam te zamierzenia. Tutaj, podobnie jak na przylądku Portland, uświadomiliśmy sobie po raz kolejny ogromne wyzwanie, jakiego podjął się Strzelecki wspinając się na ten szczyt. Jak można przebyć taki gąszcz, przesłaniający sam cel wędrówki. Jeszcze większym wyzwaniem było w tamtych czasach zdobycie bardzo niegościnnego szczytu Ben Lomond. Wraz ze zmianą wysokości drastycznie przekształca się szata roślinna tej góry i jej charakter, by na samym końcu zadziwić skalistymi formami i niebezpiecznymi przepaściami.

Ben Lomond
Ben Lomond
Na szczycie Ben Lomond zastała nas gęsta mgła i deszcz, szczyty pokryte były śniegiem, a góra sprawiała bardzo niegościnne, wręcz przerażające wrażenie. Podobne spostrzeżenia zachował też i Strzelecki, bowiem na szczycie natrafił na burzę z piorunami. O tym, że góra ta nie jest wcale tak straszna, w jakim świetle ją ujrzeliśmy, przekonały nas jedynie przemykające stada kangurów.  Na koniec dnia, po wszystkich trudach zdobywania najwyższych szczytów, na niebie pojawiła się tuż przed nami w całości tęcza. Odczytaliśmy to jako dobry znak dla naszej Strzeleckiej Przygody.

Bicheno
Bicheno
Tego dnia przejechaliśmy mnóstwo kilometrów po trudno dostępnych terenach, by na koniec o godz. 22:00 zatrzymać się w Bicheno Backpackers Hostel (55 AUD $/dwójka; 11 Morrison Street; www.bichenobackpackers.com) usytuowanego między parkami narodowymi Freycinet i Douglas Apsley. Bicheno to sympatyczna turystyczna miejscowości, pięknie położona, znana dużego akwarium, z nocnych wycieczek małych pingwinków (Fairy Penquins - łac. Eudyptula minor), wspaniałych warunków do nurkowania i wędkowania.


8 kwietnia

Wineglass Bay Wineglass Bay

W Bicheno nasyciliśmy się pięknymi widokami i ruszyliśmy do Freycinet National Park. Za pozostawienie samochodu na parkingu przed wejściem do Parku trzeba zapłacić 22 AUD $/24 h. Jeśli chodzi o opłaty do wszystkich parków narodowych to ceny są identyczne: 22 AUD $/24 h od samochodu (do 8 osób) lub w innym przypadku 11 AUD $/24 h od osoby; wakacyjny bilet do 8 tygodni kosztuje 56 AUD $ za samochód i 28 AUD $ za osobę; roczny karnet na wszystkie parki poza sezonem (od 1 maja do 31 października) wynosi 66 AUD $ za samochód (ze zniżką 53 AUD $), a w sezonie (od 1 listopada do 30 kwietnia) 90 AUD $ za samochód (ze zniżką 72 AUD $); roczny karnet na 1 park narodowy - poza sezonem  33 AUD $ (ze zniżką 26,50 AUD $),w sezonie 46 AUD $ (ze zniżką 37 AUD $); karnet na 2 lata na wszystkie parki wynosi 115 AUD $ (na samochód, do 8 osób), ze zniżką 95 AUD $. Będąc w Tasmanii koniecznie warto poświęcić kilkanaście godzin na fascynujący treking po półwyspie Freycinet, by z górskich szczytów przedrzeć się wprost na przepiękne plaże nad Morzem Tasmańskim.W ten właśnie sposób wylądowaliśmy na uroczych Wineglass Bay i Promise Bay. Naprawdę wspaniałe rejony! W drodze powrotnej z półwyspu wstąpiliśmy na farmę świeżych ostryg - niebo w gębie, zwłaszcza, gdy taką ucztę zorganizuje się tuż nad Wielką Zatoką Ostryg (Great Oyster Bay) - klimat niezpomniany! Po Wineglass Baycałodziennym trekkingu Swanseana nocleg zatrzymaliśmy się w niestety dość drogiej, turystycznej miejscowości Swansea, wktórej wielu możliwości taniego noclegu nie było. W końcu zdecydowaliśmy się na hostelSwansea Backpackers (96 Tasman Highway; 75 AUD $/dwójka; niestety nie udało nam się wypertraktować żadnej zniżki) tuż obok znanego Bark Mill - młyna do mielenia kory czarnej wikliny na proszek zawierający kwas używany w dawniejszych czasach do garbowania skóry. Kolację zjedliśmy w barze obok hotelu, jednak ani ceny, ani porcje nie były zadowalające.

9 kwietnia

Morris Morris

Od rana posnuliśmy się po miasteczku Swansea, odwiedzając Morris General Store z 1833-34 roku, w którym zakupiliśmy wędkę. Możliwe, że i Strzelecki wpadł kiedyś do tego sklepu przemierzając w 1840 roku te rejony.



Przespacerowaliśmy się na Waterloo Point, skąd  widać Park Narodowy Maria Island. 2 km od Swansea zatrzymaliśmy się w Kate's Berry Farm, na kawie i przepysznym ciastku z lodami truskawkowymi. Pychota!

Berry Berry Berry

CampbellDalej z wybrzeża ruszyliśmy w głąb wyspy wjeżdżając na Midland Highway, ponieważ kolejnym etapem naszej wyprawy były miasteczka i tereny, które badał Strzelecki: Richmond, Colebrook (dawne Jerusalem), Jericho, Oatlands, Ross, Cambell Town. 

W tych okolicach (głównie Jerusalem) Strzelecki odkrył złoża węgla. W obszernym artykule nt. węgla opublikowanym w "Tasmanian Journal of Natural Sciences" w roku 1842 przedstawia on wyniki dokładnej analizy węgla m.in. z Port Arthur, Richmond, Jerusalem, Jerycho, doliny rzeki South Sk, zatoki Research.  W Campbell Town naszą uwagę zwróciła charakterystyczna kolonialna architektura miasteczka oraz Red Bridge wybudowany z cegieł zrobionych przez więźniów przetrzymywanych w garnizonie w 1880r.

Richmond Richmond Richmond

W Ross zwiedziliśmy historyczny most z 1836r. oraz Tasmanian Wool Centre prezentujące różne rodzaje wełny z merynosów i proces jej przeróbki.

CallingtonW Oatlands zainteresował nas Callington Mill z 1837r. W każdej z tych miejscowości dało się odczuć klimat zamierzchłych czasów.

O zmierzchu dotarliśmy do Jericho i Colebrook, a noc spędziliśmy w Richmond lokując się w tyle naszego poczciwego Nissana. Niestety ceny noclegów przewyższały nasze możliwości finansowe - w grę wchodziły tutaj jedynie ekskluzywne pensjonaty; w Richmond nie natrafiliśmy na żaden hostel.


  


10 kwietnia
Port ArthurRanek był ponury i deszczowy, więc żeby poprawić sobie nastroje po dość niewygodnej nocy w samochodzie zafundowaliśmy sobie pyszne śniadanie z ciastkiem w pobliskiej piekarni.  Dzisiaj dotarliśmy na Półwysep Tasmana (Tasman Peninsula), gdzie znajduje się legendarny Port Arthur - stara osada karna, założona w 1832. Tutaj 2 stycznia 1841 Strzelecki udał się z Hobart Town wraz z gubernatorem Franklinem. Aż do roku 1853 osadzano tu najniebezpieczniejszych przestępców z kolonii brytyjskiej. Miejsce, pomimo ponurej historii, okazało się samo w sobie urzekające - opuszczone ruiny malowniczo wtapiają się w krajobraz zielonych wzgórz i wspaniałej Carnavon Bay. W Port Arthur spędziliśmy kilka dobrych godzin opuszczając to miejsce jako jedni z ostatnich. Cena za Port Arthurwstęp uzależniona jest od ilości czasu tam spędzonego oraz korzystania z atrakcji. Można wybrać jedną z czterech opcji - karnet brązowy (krótka wizyta; kilka godzin - pół dnia; dorośli 28 AUD $/ ulgowy 23 AUD $/ dzieci 14 AUD $/ rodzina 62 AUD $); karnet srebrny (całodniowy; dorośli 66 AUD $/ ulgowy 61 AUD $/ dzieci 48 AUD $); karnet złoty (2-dniowy ze wszystkimi atrakcjami; dorośli 98 AUD $/ ulgowy 93 AUD $/ dzieci 76 AUD $); karnet nocny (dorośli 57 AUD $/ dzieci 49 AUD $). Po drodze z Port Arthur warto z pewnością zahaczyć o Devils Park, żeby przypatrzeć się z bliska diabłom tasmańskim - niestety nam zabrakło już czasu. Musieliśmy pędzić dalej - tym razem do Hobart. Do stolicy Tasmanii przyjechaliśmy wieczorem i przenocowaliśmy w Montgomery's Private Hotel & YHA (9 Argyle Street; 81 AUD $/dwójka - wliczona kawa i cukier instant). Żałowaliśmy, że nie było już miejsc w starym, ale za to bardzo klimatycznym hotelu Ocean Child, gdzie pokój 2-os. kosztował jedyne 40 AUD $. Warunki świetne, a na dodatek blisko baru - piętro niżej. Nocowaliśmy już kiedyś w podobnych miejscach w Stanach Zj. - są nieocenione. Po zabukowaniu się w hostelu poszliśmy coś zjeść do głównej, tętniącej życiem nocnym dzielnicy Hobart - Elizabeth Street. Niemalże wszystkie restauracje i bary były przepełnione. Mieliśmy ochotę na tajskie jedzenie i takie też sobie zamówiliśmy (płacąc ok. 10 AUD $ za porcję).

Port Arthur Port Arthur Richmond
Port Arthur Port Arthur Port Arthur



11 kwietnia
Government HouseDo stolicy Tasmanii - Hobart - przyjechaliśmy, żeby wspiąć się - w ślady Strzeleckiego - na pobliską Górę Wellington (1270 m n.p.m.), z której roztacza się przepiękny widok na miasto. Po drodze na górę zatrzymaliśmy się w znanym w całej Tasmanii browarze, Government Housegdzie produkowane jest piwo Cascade Lager - już zamykali pijalnię, ale okazało się, że szef browaru ma urodziny i podarował nam 2 piwka, które wypiliśmy za jego zdrowie. Pomimo zakazu wstępu udało nam się też dostać pod Government House - dom rządowy, gdzie niegdyś urzędował gubernator Franklin, który o w swoje progi zaprosił Strzeleckiego. Sekretarz obecnego prezydenta, usłyszawszy historię o Strzeleckim, zrobił wyjątek dla nas i z racji koligacji rodzinnych w wybitnym podróżnikiem, przyjacielem Franklina, pozwolił nam penetrować pobliski teren rezydencji.

Derwent Derwent

W centrum Hobart przespacerowaliśmy się słynnym Salamanca Place, gdzie w starych magazynach kupieckich artyści urządzili swoje pracownie. Niedaleko stolicy znajduje się miasteczko New Norfolk, w którym gościł także Strzelecki. Zatrzymaliśmy się celowo w najstarszym hoteliku tej mieściny, który zachował atmosferę lat kolonialnych (70 AUD $/ dwójka ze śniadaniem). Może i tutaj kiedyś nocował Strzelecki? Rankiem oczarował nas widok na zasłaną mgłą dolinę rzeki Derwent, którą kiedyś wędrował Paweł Edmund, a klimat kolonialny obecny w każdym centymetrze hotelu zabierał nas myślami w daleką przeszłość. W New Norfolk czas się dla nas zatrzymał.

12 kwietnia

mtfield mtfield

Z New Norfolk skręciliśmy na zachód do Mount Field National Park - malowniczego parku narodowego słynącego z wysokich drzew, lasów deszczowych i pięknych wodospadów. Dalej przejechaliśmy przez Hamilton, Bothwell, kierując się do środkowej części wyspy zdominowanej przez jeziora. Ten region prezentuje typowo tasmański krajobraz - bujne pastwiska, gdzie pasą się merynosy i łagodne pagórki wznoszące się aż po horyzont. Tutaj zgrupowane są wielkie jeziora tasmańskie - Great Lake, Arthur's Lake, Lake St. Clair i wiele innych, w okolicy których wędrował Strzelecki. Oprócz sprawy wykorzystania złóż węgla poświęcił on szczególną uwagę kwestii irygacji terenów rolniczych na Tasmanii.

Merynosy Jezioro Arthur Jezioro Arthur

Ze względu na położenie jezior w środku kraju oraz znaczną wysokość n.p.m. doszedł do wniosku, że mogą one odegrać poważną rolę w rozwoju rolnictwa tasmańskiego, jako naturalne zbiorniki wody dla obszarów niżej położonych. Opracowana przez niego tabela wysokości na Tasmanii - ogłoszona publicznie - miała pomóc w praktycznym rozwiązaniu tego zagadnienia. Był on jednym z pionierów wiedzy o rolnictwie tego kraju. I my spędziliśmy trochę czasu nad wielkimi jeziorami, otoczonymi wspaniałymi lasami - Great Lake, Arthurs Lake, Lagoon of Island, Lake Echo, aż dotarliśmy do budzącego największy zachwyt na Tasmanii - Parku Narodowego Góry Cradle i Jeziora St Clair (Cradle Mountain-Lake St Clair National Park). Park ten, wpisany na listę Światowego Dziedzictwa, jest najsłynniejszym zakątkiem dzikiej przyrody w Tasmanii. Na noc zatrzymaliśmy w okolicy Derwent Bridge przy południowym wejściu do Cradle Mountain w miejscowości Miena, gdzie wynajęliśmy kabinę dla rybaków, co było najtańszą opcją (54 AUD $). Prysznic i toalety były na zewnątrz, Alenie mieliśmy innego wyjścia. Pokój 2-os. w hotelu kosztował aż 95 AUD $.



13 kwietnia
Od świtu zaczęliśmy przemierzać trasę nad Jeziorem St Clair -w jedną stronę podjechaliśmy łodzią motorową 13 km, po czym z powrotem wracaliśmy 17 km lasem deszczowym. Stwierdziliśmy, że wybraliśmy nieodpowiednie wejście do Parku. Jak się okazało, o wiele ciekawsze jest Cradle Mountain od strony północnej.

St Clair St Clair St Clair
St Clair St Clair St Clair

Po całodziennym trekkingu, który zakończyliśmy już po zmroku ruszyliśmy przez góry Arrowsmith, Frenchman's Cap, Quennstown, objeżdżając Cradle Mountain aż do Rosebery, by móc następnego dnia zwiedzić ten przepiękny park narodowy od właściwej strony. Przed północą wylądowaliśmy znaleźliśmy się w Rosebery, gdzie mieliśmy duży problem ze znalezieniem noclegu. Wszystko kompletnie pozamykane - łącznie z wszelkimi barami! Podjechaliśmy nawet pod komisariat, żeby poradzić się dyżurującego policjanta w kwestii noclegu. Niestety nawet tam było głucho, mimo że w oknie były zapalone światła. Po 15 minutach stukania, pukania i w końcu walenia w drzwi, w całej desperacji Norbert zaczął delikatnie rzucać w okno komisariatu maleńkimi kamyczkami. Niestety nikt dalej nie odpowiadał. W końcu wyszperałam w jakiejś ulotce adres taniego hoteliku i tam też się udaliśmy. Gdy tylko podjechaliśmy pod ten adres, za nami pojawili się wściekli policjanci, pytając co się stało. Ja już miałam oczywiście wizję więzienia i oskarżenia o naruszanie spokoju, ale Norbert z zimną krwią wytłumaczył całe zdarzenie i nasze położenie. W całą aferę przypadkowo został zamieszany zaspany właściciel hotelu, który mimo tego podszedł do nas z dużą wyrozumiałością i opuścił nam nawet o 10 AUD $ nocleg (zapłaciliśmy za dwójkę 50 AUD $ ze śniadaniem kontynentalnym). Pełna emocji noc.

14 kwietnia
Rankiem podjechaliśmy w końcu na początek trasy legendarnego 80-kilometrowego Overland Track (najsłynniejszego szlaku w całej Australii), którego sześciodniowa trasa wiąże się z fascynującą przygodą i zaznaniem wspaniałych widoków. My niestety mieliśmy tylko jeden dzień na delektowanie się tym pełnym niepowtarzalnego uroku miejscem. Zachwycają w nim lasy monsunowe, jeziora morenowe, wrzosowiska, wyniosłe szczyty, głębokie jary, bogactwo flory i fauny na szlaku można spotkać m.in. walabi, kolczatkę, wombata, kunę workowatą, diabła tasmańskiego.

Overland Overland Overland
Overland Overland
Overland Overland Overland
Overland Overland Overland

Przeszliśmy tylko część Overlandu i mogliśmy sobie jedynie wyobrazić jak pięknie byłoby poświęcić 6 dni na przemierzenie tej trasy. Naprawdę warto! To najpiękniejsze miejsce na Tasmanii. Opuszczając okolice Cradle Mountain szukaliśmy obozowiska, w którym zatrzymał się Strzelecki podczas swojej wyprawy, znanego pod nazwą Strzelecki Old Camp na terenach Middlesex Plains. To miejsce, a właściwie wielkie drzewo, na północ od jeziora St. Clair przy drodze do Cradle Mountain, gdzie obozował - w pniu drzewa nocował Strzelecki podczas swych podróżniczych badań po Tasmanii w latach 1840-41. Drzewo to jest australijskim zabytkiem historycznym. Staraliśmy się bardzo znaleźć to miejsce - każde większe drzewo wzbudzało nasze zainteresowanie. Niestety żaden ranger, ani też żaden z okolicznych mieszkańców nie potrafił nam wskazać tego obozowiska.

middlesex middlesex

Ruszyliśmy więc w kierunku wybrzeża zahaczając po drodze o St Walentines Pk (gdzie był Strzelecki), miejscowości Hampshire, Ridgley, Burnie (zwiedzając Emu Bay), aż dojechaliśmy późnym wieczorem do Port Sorell. Ciężko nam było znaleźć tu niedrogi nocleg - w końcu za 60 AUD $ (ze zniżką 10 AUD $) udało nam się przespać w dwupokojowym domku z kuchnią w Moomba Holiday & Caravan Park (24 Kermode St.; moomba@the-edge.net.au).


15 kwietnia
KilliecrankieZ Port Sorell wyjechaliśmy o świcie, podziwiając zachwycający wschód słońca. Musieliśmy od rana przejechać 80 km do Launceston, zjeść śniadanie, zatankować, wyczyścić samochód i odstawić go w wypożyczalni na lotnisku. Dwa dni wcześniej zarezerwowaliśmy telefonicznie bilety na Wyspę Flindersa - awionetka linii Airlines of Tasmania (www.airtasmania.com.au) miała czekać o godz. 9:30 (450 m od parkingu i głównego terminalu). Za bilety powrotne zapłaciliśmy 310 AUD $/os. Problemem okazały się dla nas duże bagaże, ale umówiliśmy się z pracownikiem odprawy na lotnisku, że nam je przechowa na 2 dni u siebie w kantorku. Był także na tyle sympatyczny, że załatwił nam telefonicznie tuż przed wylotem nocleg i wypożyczenie samochodu na wyspie. Mieliśmy duże szczęście z biletami (podobno nie jest łatwo je kupić praktycznie z dnia na dzień), z bagażami (na Wyspę Flindersa mogliśmy mieć pakunki o wadze 15 kg) oraz z przybyciem na czas. Ale udało się! Na Wyspie Flindersa wykorzystaliśmy maksymalnie czas na zwiedzanie. Po 40 min. przyjemnego lotu dostrzegliśmy z okien awionetki szczyty Strzeleckiego - najwyższe na wyspie. Na lotnisku czekał już na nas właściciel białego, starego Forda EL Falcon, z którym umówiliśmy się na cenę 80 AUD $ za wypożyczenie samochodu (na 1 dobę). U niego też przenocowaliśmy, w dwuosobowym domku (45 AUD $). W południe po lunchu złożonym z owoców morza (warto wiedzieć, że porcja na lunch jest niemalże taka sama jak na kolację, a cena jest prawie o połowę wyższa), zajrzeliśmy na chwilę do informacji turystycznej. W ten pierwszy dzień pojechaliśmy nad malowniczą zatokę Killiecrankie Bay znaną z topazów. Cała plaża należała do nas! Kilka godzin delektowaliśmy się słońcem, samotnością i pięknym krajobrazem, bawiąc się też w poszukiwaczy topazów, co nam świetnie wychodziło.

Overland Overland Overland

Cudowne miejsce. W jedynej pobliskiej kawiarni zostaliśmy zasypani torpedą pytań przez młode właścicielki, spragnione z pewnością nowinek "ze świata". Wyspa Flindersa jest bardzo kameralna, właściwie głównie jej część płd.-zach. jest najbardziej zamieszkana. W Whitemark znajduje się najwięcej (z kilkanaście!) domów, piekarnia, sklep i hotel z restauracją i barem. W pobliżu jest też lotnisko. Spędziliśmy na wyspie zaledwie 2 dni, ale i tak czuliśmy się nią nasyceni - czas tutaj upływa inaczej. Wieczorem wpadliśmy do baru na kolację, piwo i bilard napotykając się na lokalnych miłośników trunków.

16 kwietnia
Wschód słońca oglądaliśmy ze wzniesienia Walkers Lookout, skąd roztacza się przepiękny widok na wyspę, a w szczególności na Góry Strzeleckiego. Nie mogliśmy już doczekać się wędrówki po Strzelecki National Park (opisanego na mapie jako Strezlecki N.P.). 13 stycznia 1842r. Paweł Edmund Strzelecki wszedł na najwyższy szczyt Wyspy Flindersa, który razem z kilkoma sąsiednimi J. L. Stokes nazwał później na jego cześć Strzelecki Peaks. Z duszą na ramieniu zdobywaliśmy ten niewysoki szczyt (756 m n.p.m.), najbardziej bodajże - prócz Góry Kościuszki - związany sławą ze Strzeleckim. Rozpościerał się z niego zachwycający widok na lazurową zatokę Fotheringate Bay, który raz po raz zasłaniany był przez okrywające wierzchołek góry chmury.

Strzelecki NP Strzelecki NP Strzelecki NP
Strzelecki NP Strzelecki NP Strzelecki NP

Z drugiej strony natomiast ukazywały się kolejne wzniesienia Gór Strzeleckiego. Nie ukrywaliśmy radości, kiedy wczoraj z najdalszych zakątków wyspy obserwowaliśmy te dumne szczyty, majestatycznie górujące nad wszystkimi innymi. Góry Strzeleckiego. Z wielkim entuzjazmem zwiedziliśmy Strzelecki National Park - to jest na pewno jedno z naszych miejsc na ziemi. Piękne plaże, duże przestrzenie, cisza, małe zaludnienie wyspy. Można byłoby tu zamieszkać. Raj dla spragnionych spokoju i kontaktu z przyrodą. Po południu żegnaliśmy się już niestety z Wyspą Flindersa.. Na lotnisko podrzucił nas właściciel wynajmowanego samochodu. W Launceston powitał nas pracownik odprawy, przekazał bagaże i podwiózł na główny terminal. Do Sydney wylecieliśmy o godz. 20:45. 29 września 1842r. Strzelecki wsiadł w Launceston na statek "Sea Horse" i z żalem opuścił gościnną mu Tasmanię. Podobnie i my z wielkim sentymentem żegnaliśmy z lotu ptaka tę zieloną wyspę, tak dziką i niewiarygodnie zróżnicowaną krajobrazowo, smaganą przez silne wiatry, pamiętającą kolonialną przeszłość. Wyspę przynależną do Australii, ale zupełnie inną charakterem od kontynentu. Nie dziwi już nas to, że Tassis zachowują tak wielką odrębność od Australijczyków. O godz. 22:20 byliśmy na lotnisku w Sydney.

Podczas tasmańskiej wyprawy Strzelecki World Odyssey dotarliśmy do większości miejsc związanych ze Strzeleckim, także i tych położonych w najodleglejszych zakątkach wyspy. Zebraliśmy wszelkie dostępne w Launceston i Hobart materiały oraz publikacje związane ze Strzeleckim, jak również kopie starych fotografii z Tasmanii z czasów bliskich wypraw naszego podróżnika. Przekonaliśmy się jak trudno było mu pokonywać dzikie przestrzenie Tasmanii i jak bardzo zapisał się w historii tej wyspy jako wybitny odkrywca, podróżnik, naukowiec i przede wszystkim fascynujący człowiek, z którym przyjaźniły się najwyższe autorytety tamtych czasów. Okazuje się, że nazwisko Strzeleckiego jest na Tasmanii dużo bardziej znane niż w Australii kontynentalnej.

Specjalne podziękowania składamy sponsorom rzeczowym naszej wyprawy - firmom Nordre, Bergson, Topex (Graphite i Neo-Tools), Himal Sport i ProTrek.

Nordre  Protrek  Topex  HImalSport

Graphite  NeoTools  Bergson



Tekst: Monika Oksza Strzelecka
Zdjęcia:
Norbert Oksza Strzelecki
www.strzelecki.org
Ukazało się w: "Przez Świat". Tom XIII (red. Andrzej Urbanik, wyd. Travelland, Kraków 2009)